poniedziałek, 23 listopada 2009

Argentyna cz.1 - Wieloryby w Puerto Piramide, Patagonia

Teraz będzie o Argentynie, ale absolutnie nie chronologicznie. Za to tematycznie.

Dlaczego Argentyna? Bo 1-17 listopada 2009 spędziłam właśnie w Argentynie razem z moim chórem.
Pierwszy tydzień spędziliśmy w Buenos Aires na festiwalu chóralnym (śmieszny festiwal gościł całe trzy chóry: z Brazylii, Ekwadoru i Polski, ale za to koncerty były codziennie). Kolejne kilka dni w Patagonii. I na koniec jeszcze jeden dzień w Buenos Aires.

Wspominki zaczynam od tego, co było chyba głównym wydarzeniem wyjazdu - wieloryby.
W Patagonii, nad zatoką Golfo Nuevo, w Puerto Piramide mieliśmy okazję podziwiać te zwierzęta. Oglądanie odbywa się z łódki, która wypływa w zatokę w miejsce pobytu wielorybów. Co tu dużo mówić - udało mi się nagrać aparatem całkiem porządny filmik:



A tu jeszcze kilka fotek:

Po wielu godzinach jazdy przez stepy Patagonii, nagle pojawia się piękny zjazd z widokiem na Golfo Nuevo i Puerto Piramide:



Oto skąd wzięła się nazwa Puerto Piramide: kiedy jakiś kapitan (nie pamiętam nazwiska) wpływał po raz pierwszy do zatoki, zobaczył taki widoczek:



Całe wybrzeże, w tym owe "piramidy" są zbudowane z takich to skamieniałości:



Oczywiście - w zatoce żyją nie tylko wieloryby:



A w samym porcie - jak i w całej Argentynie - wolno biegające, sympatyczne psy. Czasem aż nadto towarzyskie:




Na zakończenie jeszcze guanaco pasące się nad zatoką:

niedziela, 22 listopada 2009

Nadrabianie zaległości - ZAHRA

Ech... Mnóstwo czasu minęło, mnóstwo rzeczy się wydarzyło. W pogoni za pokazem, a potem kolejnymi projektami zaniedbałam opisywanie tutaj wszystkiego. Pora nadrobić.
Zacznę oczywiście od zapowiadanego wcześniej Wieczoru Tańca Orientalnego, potem kolejne sprawy - łącznie z raportem z wypadu do Argentyny. I nawet konkurs będzie. Ale to później.

Wróćmy więc do 3 października, kiedy to w Estradzie Poznańskiej odbył się Wieczór Tańca Orientalnego. Dotąd przedstawiłam Wam 4 tancerki w poprzednich wpisach. Pora więc na przedstawienie gościa specjalnego - warszawskiej rewii orientalnej - ZAHRA.

ZAHRA to zespół kilku kobiet, połączonych wspólną pasją - tańcem orientalnych. Założony i prowadzony przez Amani, ma w swoim repertuarze pełną gamę tańców Bliskiego Wschodu: zarówno pod względem prezentowanych gatunków, jaki i wykorzystywanych rekwizytów. Dziewczyny są świetnie zgrane na scenie, a dodatkowo szalenie sympatyczne prywatnie.


A tutaj zdjęcia z wieczoru autorstwa Roberta, admina największego forum belly dance w Polsce.

KLIK DO FOTEK


Nie ukrywam, że zorganizowanie i poprowadzenie tego pokazu było dla mnie wielkim wyzwaniem, ale naprawdę - jestem z niego dumna. Udało się umieścić taniec brzucha na deskach teatralnych, w pięknej oprawie. Wszystko się udało, przedstawienie płynęło sprawnie.
Obsługa techniczna ze strony Estrady Poznańskiej - doskonała. Dźwięk i światła zmieniały się bez zastrzeżeń. Naprawdę - polecam współpracę z nimi. Nawet zarządzenie nagłej krótkiej przerwy technicznej (posypały się koraliki ze stroju na scenę i trzeba było je szybciutko uprzątnąć, żeby następna tancerka się nie zabiła) przebiegło sprawnie.

Co tu więcej mówić - pooglądajcie filmik i zdjęcia.

A w następnych postach - Argentyna :D

czwartek, 24 września 2009

Monika Ratajczak

Monika Ratajczak to czwarta z poznańskich instruktorek, która wystąpi na Wieczorze Tańca Orientalnego w Poznaniu.


Swoją przygodę rozpoczęła pod okiem Rady Żivković, a kontynuowała u Donyi Rashidy. Ponadto uczestniczyła w zajęciach u: Samiry, Elwiry Janitzki, Lidki Rekosz, Łady Toulik, Djamili (Niemcy) oraz ukończyła kurs instruktorski u prof. Zazy Hassana.
Od 2007 roku interesuje się również tribalem, szkoli u polskich instruktorek: Yolandy, Ani Redlin i Layali oraz u zagranicznych - Patrici Zornovican, Samanthy Hasthorpe, Brie Hurley oraz Sharon Kihara.
Jest założycielką Centrum Tańców Orientalnych DALAYA, w ramach którego niezwykle intensywnie i z doskonałym skutkiem popularyzuje American Tribal Style oraz Tribal Fusion.
Na scenie wyróżnia się niesamowitym orientalnym feelingiem i wyczuciem stylu.

wtorek, 22 września 2009

Dalia - Agnieszka Oręziak

Na Wieczorze Tańca Orientalnego - 3 października 2009 zobaczymy również Dalię - Agnieszkę Oręziak.
Dalia to utalentowana tancerka i lubiana instruktorka. Wieloletnia solistka zespołu "Salam". Uczennica Moniki Marchel - Donyi, taneczne szlify zdobywała też u takich Mistrzów jak: Amina (Niemcy), Djamila (Niemcy), Amar Gamal & Bellyqueen, Khadejah & Mustapha, Khaled oraz wielu innych. Ma bardzo subtelny styl, który łączy świetną technikę z niezwykłą elegancją. Na scenie zachwyca delikatnością i precyzją ruchu.

sobota, 12 września 2009

Agata Ratajczak

Oto kolejna solistka październikowego pokazu: Agata Ratajczak.



Od dziecka interesowała się tańcem - początkowo towarzyskim i hip-hopem, a od 2006 roku całkowicie pochłonął ją taniec orientalny, zwłaszcza jego współczesna, amerykańska odmiana - tribal.
Pierwsze kroki w klasycznym belly dance stawiała pod okiem Rady Żivković oraz Lidki Rekosz. Później jej nauczycielką została Donya Rashida a także - dzięki licznym warsztatom - Samira, Elwira Janitzki, Aisha Yildirim i Łada Toulik.
W tribalu kształciła się zarówno u polskich instruktorek: Yolandy, Layali i Ani Redlin oraz zagranicznych, jak: Bri Hurley, Patricia Zornovican, Samantha Hasthorpe oraz Sharon Kihara i Ariellah
Nie da się zaprzeczyć, że Agata to wschodząca gwiazda polskiej i nie tylko polskiej sceny tribalowej. Nietrudno zauważyć, że mimo młodego wieku cechuje ją nie tylko dobra technika, ale też twórcze podejście do tańca, wyczucie przestrzeni i "instynkt" choreograficzny. Pomimo pochwał z wszystkich stron - nie spoczęła na laurach, ciągle się kształci i dąży do doskonałości.

3 października 2009 - Wieczór Tańca Orientalnego w Poznaniu

Zapraszam!

poniedziałek, 7 września 2009

Eyyam - Ewelina Turek

Zgodnie z obietnicą zaczynam prezentować sylwetki tancerek, które wystąpią na Wieczorze Tańca Orientalnego 3 października w Poznaniu.

Pierwsza z nich to Eyyam - Ewelina Turek. Tancerka i instruktorka ze Szczecina, która od tego sezonu będzie uczyć również w Poznaniu
.
"Eyyam" [czyt. Ejam] to bardzo rzadkie imię tureckie oznacza "lekki, przyjazny powiew wiatru".

Jej przygoda z tańcem brzucha rozpoczęła się 6 lat temu. Od tego czasu zdążyła już uczyć się u wielu uznanych nauczycieli jak: Ehab Atia, Iskanda, Magdy El-Leisy, Rachid Alexander, Serkan, Yaminah, Zadiel.

Od 6 lat prowadzi zajęcia z tańca, a od 2005 r. zajęcia z tańca orientalnego. Posiada również wykształcenie w dziedzinie tańca. Ukończyła studia podyplomowe Formy Gimnastyczno-Taneczne i Fitness oraz uzyskała uprawnienia instruktorskie na Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu. Obecnie należy do zespołu tancerek orientalnych Velvet Snake w Berlinie. Występuje również solo. Ostatnio wiele uwagi poświęca tworzeniu fuzji w stylu oriental flamenco.

A tutaj taniec Eyyam - beledi.

piątek, 4 września 2009

3 października 2009 - Wieczór Tańca Orientalnego w Poznaniu - czyli Akademia Artystyczna BLANCARI uroczyście zaczyna sezon!

Z największą radością zapraszam wszystkich na pierwszy pokaz tańca, organizowany przez Akademię Artystyczną BLANCARI.

Pokaz tym piękniejszy, że zaproszenie do występu przyjęły utalentowane tancerki, prezentujące swe umiejętności zarówno solo jak i w grupie.




W następnych dniach pojawią się sylwetki poszczególnych wykonawców, a tymczasem po więcej informacji zapraszam tutaj:

3.X.2009 Wieczór Tańca Orientalnego - gość specjalny: ZAHRA

wtorek, 18 sierpnia 2009

Taniec brzucha w Poznaniu czyli Akademia Artystyczna BLANCARI

Jak obiecałam - pora przyznać się, jakie były konsekwencje odkrycia talentów organizacyjnych.

W takim razie ogłaszam wszem i wobec, że właśnie powstała:




Akademia Artystyczna BLANCARI rozpoczęła swoją działalność od tego co jest mi bardzo bliskie czyli od warsztatów i kursów tańca brzucha. Kursy regularne poprowadzą Donya i Dalia - dwie tancerki, które bardzo cenię i cieszę się niesamowicie na współpracę.

Skupiam się ostatnio na zorganizowaniu pewnej linii warsztatowej - tak, aby dziewczyny w Poznaniu miały łatwy dostęp do wielu różnych instruktorek, które chętnie dzielą się wiedzą. Stąd pewnie preferować będę warsztaty techniczne, które łączą wiedzę taneczną z teoretyczną. Zdecydowanie w ostatnim czasie brakowało takiego czegoś w Poznaniu, poza kilkoma warsztatami.
Myślę, że ponowna obecność Donyi, jej uczennicy Dalii i zapraszanych instruktorek wiele tu zmieni.

W każdym razie - zarówno tych co jeszcze nie tańczyli, jak i zapalone tancerki zapraszam na różne zajęcia: info na stronie Akademii w zakładkach Kursy i Warsztaty:
http://akademia-blancari.blogspot.com/

A co potem?

Oj dużo niespodzianek!

3 października show z udziałem warszawskiej rewii ZAHRA.
A potem warsztaty również z innych gatunków tańca.

Info niebawem, a na razie zapraszam do odwiedzenia strony Akademii.

niedziela, 16 sierpnia 2009

Znów kulinaria...

Wczoraj się nie udało, ale dziś znów poszalałam w kuchni z wielką radością i pasją.
Na obiad: tołpyga smażona w ziołach, ziemniaki i dwie surówki: z kwaszonej kapusty chrzanowej (plus marchewka, jabłko, cebula, cukier, pieprz i oliwa) oraz marynowanych buraczków z czosnkiem i kapką musztardy.

A na deser... upiekłam przepyszniutkie szneki czyli drożdżówki. Skorzystałam z TEGO przepisu i polecam gorąco. Ciasto fantastyczne. Ja zrobiłam z dżemem truskawkowym i z czarnej porzeczki. I zamiast lukru posypałam kruszonką, której mały zapas odkopałam w zamarażarce.

Rodzina wniebowzięta... więc ja również.

Ponadto zabrałam się wreszcie za robienie pudełka z papierowej wikliny, wg rad znalezionych na Szuwarkowym zaciszu. Nie skończę dziś, bo klej "wyszedł", ale niebawem się pochwalę. Pudełko ma być na płyty DVD z gazet, bo się plączą bez sensu pod telewizorem.

Ale jak będzie gotowe to się pochwalę.

piątek, 14 sierpnia 2009

Kulinarny dzień

Po długim okresie, kiedy nie mogłam sobie nic upichcić, udało mi się ponownie przejąć dowodzenie w kuchni.
Przygotowanie piątkowego obiadu to pryszcz i sama radość. Tak więc z rozpędu zaserwowałam rodzince postny zestaw: zupa "Spacer po rynku" i jabłka w cieście. Zupa moja ulubiona, bez mięsa, bez kości, same warzywka - aż słodka. I za każdym razem ma inny skład. Podstawą jest oczywiście pokrojona włoszczyzna i ziemniaki, a dziś dorzuciłam trochę fasolki zielonej, kilka brukselek i plasterki pieczarek.Pod koniec gotowania dorzuciłam kilka krążków czerwonej papryki dla koloru. Zaprawiona już na talerzu słodką śmietanka. Mniam. Potem jabłka w cieście, czyli plasterki jabłek w naleśnikowym cieście. No i na koniec młoda kukurydza gotowana na parze.

Słodko było bardzo :D

Rozpędziłam się tak, że dorobiłam kolejną porcję ogórków meksykańskich - teraz się macerują w zalewie z octu i cukru, chili i czosnku.

I jeszcze upiekłam chleb cebulowy, bo dawno nie piekłam chleba. Zapału mam, żeby zrobić jeszcze masło, ale coś czuję, że mnie rodzinka na kopie wyniesie, jeśli teraz uruchomię mikser :D

No nic, weekend przede mną to sobie jeszcze poszaleję. Strasznie tęsknię za normalnymi obiadami.

czwartek, 13 sierpnia 2009

A'kai Silk - spełnione marzenie...

Długo nie pisałam... bo dużo i szybko się zmieniało i wciąż zmienia. Na lepsze - mam nadzieję.

W skrócie o poprzednich akcjach - akcje dla Bożenki doszły do skutku, zebraliśmy jakąś tam sumkę i niedługo Bożenka będzie miała pompę. Może nie tę najdroższą i najbardziej wypasioną (chyba ze znajdzie się jeszcze jakiś sponsor), ale całkiem przyzwoitą.

Tymczasem okazało się, że jest Ci ze mnie całkiem niezły organizator i w tym kierunku powędrowała moja przyszłość. O szczegółach niebawem, jak skończę stronę internetową.

O tym, że wszystko ma się ku lepszemu świadczą różne drobne "fuksy" - np udało mi sie kupić wymarzony woal jedwabny do tańca. Wymarzony bo: od wymarzonej artystki Jesennii z Hawajów, w wymarzonych kolorach i w bardzo dobrej cenie.
Wygląda podobnie do tego (podobnie, bo jednak każda sztuka trochę się różni)




A'kai Silks - A'kai to słowo pochodzące z Hawajów, gdzie żyje i pracuje Jesennia. Oznacza "przy oceanie", " nad oceanem". I takie są jej jedwabie - pełne kolorów wziętych z cudownych wysp - błękitu morza i nieba, barw tęczy, ptaków, motyli, zwierząt, kwiatów. Zresztą sami zobaczcie TUTAJ

Prawda, że cudne?

piątek, 3 kwietnia 2009

Słowa, słowa. słowa....

Odkopałam dziś niesamowitego bloga, co prawda, trochę opuszczony, ale pozostało tam mnóstwo frapujących wpisów do czytania: SŁOWO-TOKI

I od razu przypomniały mi się dwa słówka:

Pierwsze używane przez mojego kolegę z podstawówki - "śniadapki": urocze określenie kanapek na śniadanie (zwłaszcza drugie, czyli tych zapakowanych)

Drugie moje, kiedy byłam mała, zamiast "cmentarz" mówiłam "smętarz". Bo właśnie to mi się wydawało logiczne, bo to takie smętne miejsce, gdzie mnie zabierali dorośli i zawsze wtedy byli smutni i nie wolno było biegać...

Ki diabeł w kotle miesza?

Uff... koszmarków ciąg dalszy, na szczęście przeplatanych tym, co jednak udaje się zrobić.
Od rana walczyłam z komunikacją miejską - gdzie bym na przystanku nie stanęła, żaden autobus nie chciał nadjechać. Trójkąt bermudzki czy jakaś pętla czasowa, nie wiem. W efekcie przemierzałam dziś miasto głównie na piechotę: zaleta - śliczna pogoda, wada - spóźniałam się wszędzie po kilkadziesiąt minut.

Brahdelt - dzięki za miłe słowa, mam nadzieję że to chwilowe.

Mieliśmy dziś spotkanie komitetu, udało się pozałatwiać wiele spraw. Problemem nadal pozostaje US, ale to po weekendzie.

Wobec takiego obrotu spraw, wolałam dziś nie brać się za ważne rzeczy i tylko realizować wcześniej zaplanowane.

Wieczorem zaczęły spływać kolejne rezerwacje, mamy już ponad 1/4 cegiełek zarezerwowanych. :D Zgłosili się tez chętni wolontariusze. No i wciąż napływają deklaracje i informacje o wysyłce fantów do naszego kramiku. I to naprawdę same cudeńka. Ech, aż miło patrzeć jak nasze dzieło się konkretyzuje...

Więc niech to licho, co w kotle miesza, trochę przystopuje i nie przeszkadza nam spełniać dobrych uczynków :D

Pokaz tańca - jeszcze bardziej oficjalne zaproszenie

Żeby nie było - przygotowania są już na tyle zaawansowane, że mogę Was już zapraszać na pokaz oficjalnym plakatem:


czwartek, 2 kwietnia 2009

Kryzys...

Mam kryzys.... Mam nadzieję, że przejściowy.
Nie, nie obawiajcie się, pokaz dla Bożenki się odbędzie :D Przeszkody, na które napotkałam nie mają na szczęście na to wpływu.

A przeszkody są dwie, a w zasadzie trzy.

1) Urząd Skarbowy stwierdził, że nie wie, czy i jak mamy się rozliczyć. Najprawdopodobniej podpada to pod darowiznę, ale tu zaczynają się schody: kto ma zapłacić i ile, no i jak się liczy tę kwotę wolną od podatku: od jednej imprezy czy od całego roku.
Po prostu ustawa nie przewiduje takiej sytuacji jak nasza.
Bardzo możliwe, że trzeba będzie wybulić 70zł i złożyć do Urzędu oficjalne zapytanie o interpretacje przepisu. Ponieważ taką interpretację wydaje Ministerstwo Finansów - sprawa może potrwać pół roku :/

2) W nawale pracy normalnej, chóru i organizacji tej imprezy - nie mam kiedy ćwiczyć mojej choreografii. Zwłaszcza, że w domu nie mam absolutnie miejsca i muszę jeździć do sali chóralnej. W dodatku moje kolumienki tak cicho grają, że prawie akcentów muzycznych nie słyszę :( Załamałam się dziś, bo do kogo dzwonię w jakiejś sprawie to najczęściej przerywam w radosnych ćwiczeniach... Mam doła, bo jeśli ten czas się nie znajdzie, będę musiała zrezygnować z występu... Albo w ogóle z tańca... Czasem mam juz dosyć tej rozpaczliwej walki o swoje pasje... A i tak efekty marne, bo jak się regularnie nie ćwiczy, to wszystko jest do d...

3)Poza tym nie mam czasu ani umiejętności, żeby zwęzić swój pas... Podchodzę do tego już rok, ale jakoś ciągle nie wiem jak się za to zabrać. Tak więc to może być kolejny powód mojej rezygnacji - nie będę miała stroju...

W ogóle wszystko jest dziś do d...
A jutro kolejny zawalony dzień - od rana wędrówka przez 3 miejsca sporo od siebie oddalone, o 12 spotkanie komitetu, o 15.30 korki, a potem biegiem do koleżanki, zanim skończy pracę w pasmanterii, żeby odebrać do niej parę rzeczy.
A potem to już będzie 20.00
W sobotę rano absolut do ośpiewania (dla kolegi z zespołu, a poz tym płacą, więc miło), a potem spróbuję podjechać do sali i poćwiczyć - mam nadzieję, że będzie wolna.
Podobno jakieś święta niedługo... Przeraża mnie to... :(

wtorek, 31 marca 2009

WIELKA AKCJA

Ha... I oto obiecane pierwsze szczegóły dotyczące Wielkiej Akcji. Wielka Akcja nazywa się:

KOMITET POMOCY W UZYSKIWANIU FUNDUSZY NA LECZENIE OSÓB CHORYCH NA CUKRZYCĘ
DLA BOŻENKI


Członkami komitetu jest 6 osób ( w tym Herbi i ja), które postanowiły pomóc Bożence w zebraniu pieniędzy na pompę insulinową.

Komitet się zawiązał, sporządził protokół i wystąpił z wnioskiem do Urzędu Miasta o pozwolenie na zbiórkę.
Pozwolenie dostaliśmy w kilka dni, więc teraz już oficjalnie mogę poinformować, w jaki sposób będziemy zbierać pieniądze i w jaki sposób można nam w tym pomóc.

Zbieramy za pomocą puszek, sprzedaży cegiełek i przedmiotów.

Kwestia puszek jest jeszcze w fazie projektowej, bo jednak po ulicach nie ma co z nimi biegać, ludzie raczej nie wrzucają.

Cegiełki posłużą nam za "bilety" na różne organizowane przez nas imprezy. Po prostu warunkiem wejścia będzie wykupienie cegiełki.

Oprócz tego organizujemy kramik z rękodziełem. Wiele osób już zadeklarowało, że ofiarują na ten cel robione własnoręcznie ozdoby, biżuterię, elementy garderoby.

Powstaje też strona internetowa - myślę, że za kilka dni będzie gotowa.

A na razie najpewniejszą rzeczą będzie: Pokaz tańca

17 kwietnia 2009 , godz. 19.00, najpewniej w IV LO w Poznaniu (czekamy na potwierdzenie sali).

Będą: belly dance wszelkiej maści, bollywood, ATS, tribal fusion, hip-hop.

(Ja też będę tańczyć - aaaaa - mój pierwszy absolutnie solowy publiczny występ. Trema tremą, ale czego się nie robi dla Bożenki. I jeszcze Herbi ze swoim plemieniem Ouled Nail. I jeszcze mnóstwo innych.) :D

Do wstępu uprawnia zakup cegiełki o wartości 15zł
Rezerwacja miejsc pod adresem: komitet@dalaya.pl

Zachęcam do rezerwacji, gdyż sala ma tylko 200 miejsc.

No i oczywiście będzie kramik, w którym będzie można kupić różniste różności "do tańca i do różańca" :D



UWAGA

Jako że kramik sprzedaje wyłącznie rzeczy podarowane przez twórców - jeśli robisz coś fajnego i chciałabyś/chciałbyś ofiarować na ten cel jakieś swoje dziełko, skontaktuj się z nami. Nie pobieramy żadnego procentu, absolutnie całkowity zysk ze sprzedaży przedmiotów idzie na pompę insulinową dla Bożenki.

komitet@dalaya.pl

poniedziałek, 30 marca 2009

Wiosna przyszła - no to greckie ciacho zamiast wpisu.

Nareszcie ciepło i wiosna. Porzuciłam dziś zimowy kożuszek na rzecz lekkiego błękitnego polarka. I od razu weselej biegało się po mieście.
A załatwiłam mnóstwo spraw, związanych z wielka akcją, w której skład wchodzi pokaz tańca 17 kwietnia. Ale o tym jutro, bo sporo pisania, a ja dziś padam.

Ale się wiosennie czymś z Wami podzielę. Jako że wiosna to motylki, żuczki i inne skowronki to nie obejdzie się bez wyidealizowanego idola do wzdychania niczym nastolatka.

AthenaErgane podesłała mi takiego. Południowa uroda, ciemne włosy, niebieskie oczy i w ogóle takie ciacho.
Kostas Martakis i balladka Anatropi

niedziela, 22 marca 2009

Od czego zacząć...

No właśnie...
Po dwumiesięcznej przerwie, nie wiadomo od czego zacząć. Pracy było mnóstwo, w międzyczasie przyplątała się grypa, potem nadganiałam z pracą...
Ale teraz już się przejaśniło z konkretnymi planami.

Praca - się rozwija.

Taniec - zaczęłam chodzić na ATS. Nie jest to moja ulubiona forma tańca brzucha, ale wybór mam słaby w Poznaniu. Niemniej jednak Monika fajnie prowadzi zajęcia, w znanym gronie dziewczyn dobrze się tańczy, a że mnie ciągnie progressive belly dance, czyli krótko mówiąc fuzje - niezbędne są mi solidne podstawy innych technik.

Najbliższe plany to prawdopodobny występ 17 kwietnia, do którego się przygotowuję.
O tym pokazie jeszcze napiszę, bo to większa akcja.

Potem 25-26 kwietnia warsztaty z egipskim przystojniakiem i przede wszystkim świetnym tancerzem - Tito Seifem.

Zobaczcie go akcji:




Chór: pracujemy nad Mszą Des dur Moniuszki. Nie jest fajna... Niestety.
Z większych form w najbliższym czasie: "Dzięwiątka" Beethovena i Carmina Burana Carla Orfa. A w czerwcu festiwal chórów. Będzie więc trochę śpiewania.

________________________________________________________


OD REDAKCJI czyli odpowiedzi na komentarze:

Brahdelt
- bułeczki muszą jednak rano trochę podrosnąć. Poza tym zaczęłam robić luźniejsze ciasto i wyrastają znacznie lepiej.

Wredonika
- tribal to zarówno taki znaczek jak i taniec, który narodził się w USA, oparty na ruchach tańców orientalnych. Dobre wyjaśnienie znajdziesz na tej stronie (w rozwijanym menu na górze)
http://www.tribalbellydance.pl

a w zawieszce tribalowe jest połączenie metali i czerni i muszelka kauri.

poniedziałek, 26 stycznia 2009

Wspomnienie po weekendzie

No i minął weekend, dzisiejszy dzień też jeszcze nieco weekendowy był.
Kurier z Betterware nie dojechał, więc praca poszła na przymusowy urlop. Przyszedł za to polecony z Qnsztu, a w nim kilka dorbiazgów. Usiadłam, posiedziałam, podłubałam i zrobiłam zawieszkę tribalową do komórki. Jako że tribal to ja lubię oglądać, ale się z nim nie identyfikuję, zawieszka powędrowała na allegro. Może się komuś spodoba.

Zawieszka do telefonu

A najważniejszym wspomnieniem weekendu są bułeczki, upieczone wreszcie wg przepisu znalezionego na blogu Brahdelt

Pozwoliłam sobie je fotnąć, zanim zostały pożarte




Miałam się zabrać wreszcie za czapkę, ale zaczęłam małą próbkę ze szmaragdowej Mayi, pożyczonej od Herbi "do macania i zachwycania się". Wychodzi, że nadaje się znakomicie na moją wymarzoną sukienusię. :D Tylko kolorek inny by mi pasował, choć ten szmaragd sam w sobie piękny.

środa, 21 stycznia 2009

Bo do tanga trzeba... bandoneonu.

... no może nie takiej długiej, ale jednak przerwie. Zwłaszcza, że tyle się działo. W Betterware miałam poświąteczny zastój, ale inne rzeczy działy się intensywnie.

Najpierw koncert szantowy w Szczecinie, a zaraz potem Koncert Noworoczny na UAM czyli ważne wydarzenie na uczelni. W tym roku przygotowaliśmy program z utworami Astora Piazzolli. Wzięli w nim udział:

Chór Kameralny UAM pod dyr. Krzysztofa Szydzisza
Orkiestra Kameralna UAM pod dyr. Aleksandra Grefa

i gwiazda wieczoru: Wiesław Prządka - wirtuoz bandoneonu, akordeonu itp.

Koncert prowadził dziennikarz i znawca Piazzolli - Andrzej Chylewski.

Formuła koncertu może nieco edukacyjna, ale za to można było nie tylko posłuchać muzyki, ale również wiele dowiedzieć się o samym kompozytorze, o tangu i o bandoneonie (że ten instrument wynalazł ktoś niespełna rozumu).

No i Wiesław Prządka - jak on słodzi na tym "niespełna rozumu" instrumencie.

Koncert Noworoczny UAM z 12 stycznia 2009 można obejrzeć tutaj (zalecana przeglądarka IE - niestety):

http://www.usf.amu.edu.pl/stream-zz40.html


**************************************

Ukończyłam już szalik, ale jeszcze muszę powszywać włóczkę na łączeniach i zblokować, więc pochwalę się za jakiś czas.

**************************************

W Poznaniu znowu niedobory z tańcem :( W zeszła środę pojechałam do Bydgoszczy, żeby zrobić podstawy laseczki z Donyą. - Dobrze, że ta Donya jest: nie dość że mądra i utalentowana to jeszcze tak chętnie dzieli się wiedzą. Chyba polubię assayę. W każdym razie muszę sobie sprawić własną, nad czym obecnie pracuję. :)

*************************************

Odpowiedzi "Od Redakcji" :D

Wredonika



Aaaa... sos, zapomniałam o nim, bo zanim zrobiłam zdjęcie to rodzinka zeżarła.

Przepis typu przegląd tygodnia/ lodówki:

wrzucamy na oko cokolwiek z wymienionych poniżej - modyfikacje dozwolone:

mięso mielone lub pokrojona pierś kurczaka;
cebula w piórka czy w co tam kto woli (ja lubię duże kawałki);
trochę czosnku;
kawałek marchewki w plasterki lub garść mrożonej;
groszek lub kukurydza z puszki (może być jedno i drugie);
papryka pokrojona w paski;
kilka pieczarek w plasterki;
przecier pomidorowy, przyprawa do spaghetti lub jakieś zioła,

opcjonalnie (w celu zwiększenia ilości: bulion z kostki lub rosół i coś do zagęszczenia, np. śmietana z mąką)

Wykonanie:

mięsko podsmażamy, z solą lub jakąś przyprawą typu grill

dodajemy cebulę, czosnek i resztę produktów, z wyjątkiem groszku, kukurydzy i papryki, dolewamy kapkę wody, solimy , przykrywamy i gotujemy aż zmięknie.

Dodajemy paprykę, groszek, kukurydzę i przecier pomidorowy (dużo), doprawiamy przyprawą lub ziołami (czasem nawet cukrem) i chwilę gotujemy.

Dobre z makaronem, kaszą kuskus, ziemniakami, bagietką, albo nawet samo.

Cudowne rozmnożenie - na etapie gotowania wlewamy bulion. A na zakończenie zagęszczamy sos śmietaną z mąką (trzeba tez dać więcej przecieru).

Smacznego!

piątek, 2 stycznia 2009

Pierwszy dzień w drodze do sukcesu

Wstałam dziś... no nie wstałam wcześnie, jak zamierzałam, ale za to w dobrym humorze.

Żeby odnieść sukces nie trzeba wcześnie wstawać, trzeba wstawać w dobrym humorze
(Achard)


Od razu przypomniałam sobie ten cytat i zabrałam się za odnoszenie sukcesu. Pogoda temu sprzyjała: mróz, nieco białawo i nieco słońca (nie widać na zdjęciu, bo jednak nisko było, stąd i cienie długie i ogólnie na fotce szarawo)




Jako że katalogi Betterware nie dojechały, spędziłam dzień na porządkowaniu różnych rzeczy i przygotowywaniu do pracy poniedziałkowej. Nadrobiłam mnóstwo zaległości i z wielką satysfakcją odhaczyłam je w kalendarzu.
A teraz jeszcze zrobię jakiś pyszny sos do makaronu na kolację. Jak zrobię to się pochwalę.

czwartek, 1 stycznia 2009

Nowe zwyczaje na Nowy Rok

Haha! Nowych zwyczajów mam w planach mnóstwo, ale jak zwykle pewnie sporą część uznam za nieistotne dość szybko, a wprowadzenie innych będę przesuwać w czasie.

Ot, na początek - zamierzałam zacząć się zdrowiej odżywiać. I z tej okazji zrobiłam dziś sałatkę - tyle że wcale nie zdrową. Ale za to przepyszną.

SAŁATKA MEKSYKAŃSKA

Sałatka meksykańska nad Meksykiem nawet nie leciała, ale tak ją nazwano w Piccolo, skąd ją bezczelnie skopiowałam. Nadaje się świetnie na imprezy, grilla, ale też do schrupania w domu, bo robi się ją szybciutko (bo większość składników wystarczy wysypać z puszki:) )





2 puszki kukurydzy
1 puszka czerwonej fasoli ( trzeba ją opłukać wodą, żeby zalewa nie zabarwiła sałatki)
1 słoik marynowanej cebulki (srebrnej)
trochę czerwonej konserwowej papryki pokrojonej w paseczki
majonez

Wszystko mieszamy i ukrywamy w lodówce, żeby się przegryzło, zanim rodzina dopadnie i zeżre :D


Kolejny nowy zwyczaj to wcześniejsze wstawanie. Jako że pracę mam taką, jak ją sobie ustawię, ciężko mi z tym. W ramach wczesnego wstawania wstałam dziś o 12.30. No ale to po Sylwku, więc się nie liczy.

Zamierzam przestać się spóźniać. To będzie skomplikowane, bo tak naprawdę wymaga przeorganizowania wielu rzeczy, a głównie przeprowadzki, co znowu jest związane z bardziej intensywną pracą. No ale zawsze jest od czego zacząć.

Jutro 2 stycznia, mądre przysłowie mówi: zrób to co możesz, z tego co masz, tu i teraz gdzie jesteś. No to bierzemy się do pracy, a reszta po kolei.

************************************************************

Szalik prawie na ukończeniu. Przy dobrych wiatrach w weekend zabiorę się za czapkę. Znalazłam przepis na prostą czapkę, zobaczymy, co wyjdzie.
No a potem obfotuję i wstawię tutaj.

************************************************************

Wstawiłam muzyczkę za bloga - wybaczcie, ale Anglia czasów Dowlanda i Purcella to balsam na moje uszy. I takie sopraniki anielskie. :D