Teraz będzie o Argentynie, ale absolutnie nie chronologicznie. Za to tematycznie.
Dlaczego Argentyna? Bo 1-17 listopada 2009 spędziłam właśnie w Argentynie razem z moim chórem.
Pierwszy tydzień spędziliśmy w Buenos Aires na festiwalu chóralnym (śmieszny festiwal gościł całe trzy chóry: z Brazylii, Ekwadoru i Polski, ale za to koncerty były codziennie). Kolejne kilka dni w Patagonii. I na koniec jeszcze jeden dzień w Buenos Aires.
Wspominki zaczynam od tego, co było chyba głównym wydarzeniem wyjazdu - wieloryby.
W Patagonii, nad zatoką Golfo Nuevo, w Puerto Piramide mieliśmy okazję podziwiać te zwierzęta. Oglądanie odbywa się z łódki, która wypływa w zatokę w miejsce pobytu wielorybów. Co tu dużo mówić - udało mi się nagrać aparatem całkiem porządny filmik:
A tu jeszcze kilka fotek:
Po wielu godzinach jazdy przez stepy Patagonii, nagle pojawia się piękny zjazd z widokiem na Golfo Nuevo i Puerto Piramide:
Oto skąd wzięła się nazwa Puerto Piramide: kiedy jakiś kapitan (nie pamiętam nazwiska) wpływał po raz pierwszy do zatoki, zobaczył taki widoczek:
Całe wybrzeże, w tym owe "piramidy" są zbudowane z takich to skamieniałości:
Oczywiście - w zatoce żyją nie tylko wieloryby:
A w samym porcie - jak i w całej Argentynie - wolno biegające, sympatyczne psy. Czasem aż nadto towarzyskie:
Na zakończenie jeszcze guanaco pasące się nad zatoką:
1 komentarz:
Niesamowita Argentyna :)
Prześlij komentarz