czwartek, 11 grudnia 2008

Al Gore i chór czterdziestu rozbójników :D

Kolejny niepoukładany i zmienny dzień. I do tego niebo cały czas przecieka. :(
Poranek minął na bieganiu po urzędach, a w zasadzie na siedzeniu w dusznej poczekalni w nadziei, że mój numerek rychło pojawi się na wyświetlaczu.

Później biegiem na UAM, rozśpiewka, makijaż, krótki sound-check (bo nas rozstawili bez sensu po scenie) i ośpiewanie wręczenia dokrotatu honoris causa Alowi Gorowi. Śpiewania było niewiele: stare hity Gaude Mater i Gaudeamus oraz dedykowane Gorowi Shenandoah (prześliczny utwór). Reszta imprezy przebiegała typowo, czyli maraton przemówień: premier Pawlak, prezydent Grobelny, ambasador USA. Najciekawiej mówili jednak sam Al Gore i profesor wygłaszający laudację. Nawet trochę żartów im się sypnęło. Niemniej jednak konieczność robienia za scenografię podczas całej uroczystości i brak krzeseł dla nas sprawiły, że była nieco nużąca. Z nudów policzyłam widoczne z mojego miejsca kamery telewizyjne: trzynaście. Dziennikarzy z aparatami fotograficznymi, które oślepiały co rusz lampą, nie dało się policzyć, bo łazili w te i wew te.
Z pozostałych wrażeń: najwięcej ochrony miał Jan Kulczyk, najbardziej widoczny był biskup Gądecki, najbardziej wyluzowany był Al Gore, najbardziej bredził w przemówieniu Grobelny (porównał się z Gorem - że niby on prezydent (Poznania) i Gore - prezydent).


Al Gore


Po powrocie do domu miła praca, a na 19.00 znów próba. I koniec dnia. Szalik dziś leży odłogiem.

2 komentarze:

aujourd'hui: O'Clara pisze...

czyli swiatowe zycie prowadzisz moja droga, wprawdzie bez szaliczka ale chcialabym ciebie wyobrazic w starym mieszkaniu np na jezyckiej czy jakiejs innej slicznej poznanskiej kamienicy o! np kochanowskiego, gdzie w pokoju o wysokich sufitach, przy oknie zaslonietym cizekimi milymi kotarami stoi fotel ciemnowisniowy na nim miodowy pled i ty z drutami w cieniu duzej stojacej lampy a po parkiecie przebiega kot z twoja welna w pysku:)))))
to ja mokka albo klamocia

Blancari pisze...

O, mieszkanie w takiej kamienicy byłoby super, Kochanowskiego, albo jeszcze lepiej Słowackiego czy Mickiewicza. Secesyjne takie miejsce i klimatyczne. I z kotem też trafiłaś. Niestety póki co może mi sie uda wyprowadzić gdzie na Piątkowo - bo na Jeżycach to albo rudery, a te ładne straszliwie i morderczo drogie.
A szaliczka mam już 30 cm :D