I oto za nami finał pierwszej edycji Mam Talent.
Musze przyznać, że oglądałam z przyjemnością wszystkie etapy eliminacji i uważam sam pomysł takich interdyscyplinarnych zmagań za bardzo widowiskowy. Owszem, trudno wybrać jedną osobę, ponieważ w zasadzie wszyscy finaliści, a i większość półfinalistów reprezentowała niezwykły poziom, ale dzięki tej różnorodności objawiło się wielu utalentowanych ludzi w najbardziej nieprawdopodobnych dziedzinach.
Trudno mi było wybrać faworyta, bo doceniłam wiele propozycji, ale po cichu chyba najbardziej kibicowałam Melkart Ball, o których pisałam poprzednio. Cieszę się, że widzowie również docenili tę misterną sztukę, łączącą siłę z subtelnością, moc z harmonią. Te żywe rzeźby można oczywiście obejrzeć na stronie plejady:
(niestety html nie działa, więc podaje linka)
Żałuję za to przegranej Mateusza Ziółko i trzeciego miejsca AudioFeels.
Mateusz ma niesamowite możliwości wokalne i coś takiego, co uwodzi w głosie.
AudioFeels kibicuję jeszcze od czasów, zanim powstali. Z większością z nich śpiewałam kilka lat temu w chórze i już wtedy faceci sobie w wolnych chwilach improwizowali różne kawałki. Z czasem wykrystalizował się skład, powstał zespół, usamodzielnił się i teraz wkracza na własną ścieżkę kariery. Życzę im wszystkiego najlepszego. I szkoda, że jednak nie mieli 2 miejsca - myślę, że te 100 tysięcy złotych wiedzieliby jak dobrze wykorzystać.
A Klaudia Kulawik? No cóż, głos niewątpliwie piękny, ale to nie jej czas, nie te piosenki. Pozostaje mieć nadzieję, że rodzice dobrze zainwestują w nią te pieniądze, by za kilka lat mogła zabłysnąć.
To takie moje przemyślenia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz