Rok zaczął się dość intensywnie, chociaż po środzie, kiedy to dzielnie zrealizowałam plan dnia i załatwiłam wiele zaległości, dopadła mnie mała infekcja i rozsądek kazał na chwilę przystopować.
Przystopowanie oznaczało jedynie, że odpuściłam sobie łażenie po mieście, zwłaszcza, że był wiatr i nieprzyjemny deszcz.
Popchnęłam za to strój do tańca trochę do przodu (jak z bezładu materii zacznie się wyłaniać kształt to pokażę) oraz przesiedziałam najpierw sama, a potem z mamą na wielu stronach ogrodniczych, planując wysiewy na przyszły sezon na działce.
Co prawda rozsady dopiero w marcu, ewentualnie w lutym, ale powoli czas zbierać nasiona.
Załapałam się na jedną akcję wymiany nasion i teraz będę czekać, ile przyjdzie z tego co zamówiłam, a zamówiłam różniste pomidory, papryki i kwiatki.
Nabyłam też luffę. Ciekawa jestem czy w ogóle wyrośnie i -co ważniejsze - zaowocuje w naszym klimacie. Poznań jest w strefie 7a, więc jest szansa, jeśli lato będzie ciepłe. Ale perspektywa zrobienia własnej gąbki wydaje się kusząca i zabawna. Z ciekawości przejrzałam też net w poszukiwaniu przepisu na domowe mydło, w którym można zatopić luffę uzyskując fajny gadżet do peelingu.
Ogórki, fasolę i groszek (najważniejszy, bo uwielbiam) mam jeszcze z zeszłego roku.
Tulipany, narcyzy, krokusy i szafirki już od wielu tygodni zimują w gruncie i czekają na wiosnę. Niestety, nigdzie nie udało mi się zdobyć przebiśniegów, ale może w przyszłym roku się uda.
W kwiatowych planach mam jeszcze lwie paszcze (jak większość, przez sentyment, bo moja babcia miała ich całą rabatkę i jako dziecko je uwielbiałam), piwonie i mnóstwo innych. Działkowanie jest o tyle fajne, że sporo roślin można uzyskać przez wymianę z sąsiadami. W taki sposób mam już dalie, lilie, yukkę, irysy.
I jeszcze planuję okrę i tykwę -kolejne ryzykowne pomysły, bo to nie do końca nasz klimat, ale niektórym się udaje, więc spróbuję.
Niesamowicie przyjemne jest takie siedzenie, szukanie, planowanie. Już się nie mogę doczekać pierwszych roślinek na parapecie :)
A tutaj fotka (telefonem, niestety) jeszcze z cieplejszych czasów. W gąszczu chwastów wypieliłam mały zagonek, by choć kilka kwiatków cieszyło oko:
| | | |
Goździki - pachniały i kwitły jak szalone aż do przymrozków
| | | | | | | |
|
|
|
Moja pierwsza żurawka. Na zimę pięknie wybarwiła się na bordowo - muszę jej zrobić zdjęcie jak będzie ładna pogoda
Coś mi nie wychodzi wstawianie zdjęć, przez rok trochę się tu pozmieniało. Jak dojdę, w czym problem to poprawię. Bo na razie to się wszystko przestawia i miesza. :/ |