wtorek, 18 sierpnia 2009

Taniec brzucha w Poznaniu czyli Akademia Artystyczna BLANCARI

Jak obiecałam - pora przyznać się, jakie były konsekwencje odkrycia talentów organizacyjnych.

W takim razie ogłaszam wszem i wobec, że właśnie powstała:




Akademia Artystyczna BLANCARI rozpoczęła swoją działalność od tego co jest mi bardzo bliskie czyli od warsztatów i kursów tańca brzucha. Kursy regularne poprowadzą Donya i Dalia - dwie tancerki, które bardzo cenię i cieszę się niesamowicie na współpracę.

Skupiam się ostatnio na zorganizowaniu pewnej linii warsztatowej - tak, aby dziewczyny w Poznaniu miały łatwy dostęp do wielu różnych instruktorek, które chętnie dzielą się wiedzą. Stąd pewnie preferować będę warsztaty techniczne, które łączą wiedzę taneczną z teoretyczną. Zdecydowanie w ostatnim czasie brakowało takiego czegoś w Poznaniu, poza kilkoma warsztatami.
Myślę, że ponowna obecność Donyi, jej uczennicy Dalii i zapraszanych instruktorek wiele tu zmieni.

W każdym razie - zarówno tych co jeszcze nie tańczyli, jak i zapalone tancerki zapraszam na różne zajęcia: info na stronie Akademii w zakładkach Kursy i Warsztaty:
http://akademia-blancari.blogspot.com/

A co potem?

Oj dużo niespodzianek!

3 października show z udziałem warszawskiej rewii ZAHRA.
A potem warsztaty również z innych gatunków tańca.

Info niebawem, a na razie zapraszam do odwiedzenia strony Akademii.

niedziela, 16 sierpnia 2009

Znów kulinaria...

Wczoraj się nie udało, ale dziś znów poszalałam w kuchni z wielką radością i pasją.
Na obiad: tołpyga smażona w ziołach, ziemniaki i dwie surówki: z kwaszonej kapusty chrzanowej (plus marchewka, jabłko, cebula, cukier, pieprz i oliwa) oraz marynowanych buraczków z czosnkiem i kapką musztardy.

A na deser... upiekłam przepyszniutkie szneki czyli drożdżówki. Skorzystałam z TEGO przepisu i polecam gorąco. Ciasto fantastyczne. Ja zrobiłam z dżemem truskawkowym i z czarnej porzeczki. I zamiast lukru posypałam kruszonką, której mały zapas odkopałam w zamarażarce.

Rodzina wniebowzięta... więc ja również.

Ponadto zabrałam się wreszcie za robienie pudełka z papierowej wikliny, wg rad znalezionych na Szuwarkowym zaciszu. Nie skończę dziś, bo klej "wyszedł", ale niebawem się pochwalę. Pudełko ma być na płyty DVD z gazet, bo się plączą bez sensu pod telewizorem.

Ale jak będzie gotowe to się pochwalę.

piątek, 14 sierpnia 2009

Kulinarny dzień

Po długim okresie, kiedy nie mogłam sobie nic upichcić, udało mi się ponownie przejąć dowodzenie w kuchni.
Przygotowanie piątkowego obiadu to pryszcz i sama radość. Tak więc z rozpędu zaserwowałam rodzince postny zestaw: zupa "Spacer po rynku" i jabłka w cieście. Zupa moja ulubiona, bez mięsa, bez kości, same warzywka - aż słodka. I za każdym razem ma inny skład. Podstawą jest oczywiście pokrojona włoszczyzna i ziemniaki, a dziś dorzuciłam trochę fasolki zielonej, kilka brukselek i plasterki pieczarek.Pod koniec gotowania dorzuciłam kilka krążków czerwonej papryki dla koloru. Zaprawiona już na talerzu słodką śmietanka. Mniam. Potem jabłka w cieście, czyli plasterki jabłek w naleśnikowym cieście. No i na koniec młoda kukurydza gotowana na parze.

Słodko było bardzo :D

Rozpędziłam się tak, że dorobiłam kolejną porcję ogórków meksykańskich - teraz się macerują w zalewie z octu i cukru, chili i czosnku.

I jeszcze upiekłam chleb cebulowy, bo dawno nie piekłam chleba. Zapału mam, żeby zrobić jeszcze masło, ale coś czuję, że mnie rodzinka na kopie wyniesie, jeśli teraz uruchomię mikser :D

No nic, weekend przede mną to sobie jeszcze poszaleję. Strasznie tęsknię za normalnymi obiadami.

czwartek, 13 sierpnia 2009

A'kai Silk - spełnione marzenie...

Długo nie pisałam... bo dużo i szybko się zmieniało i wciąż zmienia. Na lepsze - mam nadzieję.

W skrócie o poprzednich akcjach - akcje dla Bożenki doszły do skutku, zebraliśmy jakąś tam sumkę i niedługo Bożenka będzie miała pompę. Może nie tę najdroższą i najbardziej wypasioną (chyba ze znajdzie się jeszcze jakiś sponsor), ale całkiem przyzwoitą.

Tymczasem okazało się, że jest Ci ze mnie całkiem niezły organizator i w tym kierunku powędrowała moja przyszłość. O szczegółach niebawem, jak skończę stronę internetową.

O tym, że wszystko ma się ku lepszemu świadczą różne drobne "fuksy" - np udało mi sie kupić wymarzony woal jedwabny do tańca. Wymarzony bo: od wymarzonej artystki Jesennii z Hawajów, w wymarzonych kolorach i w bardzo dobrej cenie.
Wygląda podobnie do tego (podobnie, bo jednak każda sztuka trochę się różni)




A'kai Silks - A'kai to słowo pochodzące z Hawajów, gdzie żyje i pracuje Jesennia. Oznacza "przy oceanie", " nad oceanem". I takie są jej jedwabie - pełne kolorów wziętych z cudownych wysp - błękitu morza i nieba, barw tęczy, ptaków, motyli, zwierząt, kwiatów. Zresztą sami zobaczcie TUTAJ

Prawda, że cudne?